opłaci. O kontrolę. teraz, wraz z pierwszymi promykami słońca. Pod osłoną nocy stateczek przejęły gryzonie. – Za niecałą godzinę mam być na lotnisku. Mały płomyk na chwilę rozjaśnia noc. Przez otwarte okno ciskam go na rękawiczki. robił. – O to, że odezwie się twoja kalifornijska przeszłość? Odwróciła się plecami do Bledsoe i uklękła przy zwłokach. Hayes pochylił się nad drugą głowie. Pepperoni czy hawajska? I jak pokonać werbalne pole minowe, jakim będzie Bentz najchętniej przebiłby pięścią szybę, złapał go za gardło i wydusił z niego prawdę. Kansas lub Wisconsin albo gdzieś na środkowym zachodzie. - Morrisette przejechała skrzyżowanie na żółtym świetle. - Sprawdzę to. Najwyraźniej pani psycholog jest bardzo skrytą osobą. Wiesz, mam pewną teorię na ich temat. - Ich? - No, psychologów. Wydaje mi się, że zajęli się psychologią, bo sami mieli ze sobą problemy. Reed uśmiechnął się szeroko. - Tak myślisz? - Oczywiście. - Sięgnęła po paczkę papierosów. - W biurze pośrednictwa nieruchomości powiedzieli też, że pani Wade wyjechała już kiedyś z miasta na sześć miesięcy, ale wtedy zapłaciła czynsz z góry. - Myślisz, że to może mieć coś wspólnego ze śmiercią Josha Bandeaux? - zapytał Reed. Byłby to dziwny zbieg okoliczności. Zniknięcie Rebeki Wade wiązałoby się ze sprawą, w której centrum znajdowała się Caitlyn Bandeaux. Ale przecież nie takie rzeczy się zdarzają. - Pewnie nie. - Zapaliła zapalniczkę. - Zapytałeś o nią, więc ci powiedziałam. W biurze nieruchomości dostałam numer ubezpieczenia społecznego Rebeki Wade, to powinno przyspieszyć poszukiwania. Włączyłam go już do bazy danych. - Świetnie. Jedźmy do baru The Swamp. Sprawdźmy, czy ktoś pamięta panią Bandeaux. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zadrwiła Morrisette i popędziła w stronę nadbrzeża. - I tak powinno być. Caitlyn przeszył dojmujący chłód. Przemarzła do szpiku kości, choć letni upał przypiekał chodniki Savannah. Może powodem była wcześniejsza wizyta policji, może kolejny telefon od Nikki Gillette z „Sentinela”, cokolwiek to było, zmroziło ją przenikliwym zimnem. Może faktycznie powinna odpocząć? Nie było jeszcze ciemno, więc nie poszła do sypialni, tylko położyła się na kanapie. Naciągnęła na ramiona robiony na drutach wełniany pled i wydawało jej się, że w zawiłych splotach wciąż czuje perfumy babci. Babcia Evelyn bez przerwy machała drutami, dbając, aby ścieg był równy, i pilnując się, żeby nie pomylić wzoru; siedziała przed telewizorem, w którym oglądała wszystko jak leci, od muzycznego show Lawrence’a Welka po wieczorne wiadomości, dzięki czemu jej myśli nie mogły powędrować w zakazane rejony. Rząd prawych oczek, dwa rzędy lewych, a może na odwrót? Babcia próbowała nauczyć Caitlyn i Kelly robić na drutach, ale bliźniaczki były mało pojętne. Ostatnia lekcja odbyła się w domku łowieckim, w Boże Narodzenie... Caitlyn przeszły ciarki, podciągnęła koc pod szyję. Była dzieckiem. Miała pięć, może sześć lat. Ponieważ cały dzień bawiła się na dworze, jej kombinezon i rękawiczki suszyły się koło kominka. Nadchodziła noc, a ona miała spać w jednym pokoju z babcią. Zimną babcią. Babcią robiącą na drutach. Dziwną babcią. - Nie chcę tam spać - powiedziała matce. - Marudzisz. Kiedy tu przyjeżdżamy, ty i Kelly zawsze śpicie z babcią. - Dzisiaj nie będę - powiedziała cicho. Babcia przez cały dzień nie odzywała się i, machając drutami, wodziła wzrokiem za Caitlyn bawiącą się na dworze, a potem rozgrzewającą ręce przy kominku. Ale nie słuchały, ujadały bez przerwy. Shanę ogarniał mrok. Usiłowała jeszcze raz to już. Dobry Boże, co z nią? Kobieta stojąca przed nim jęczała gdzieś w oddali. Bentz wytężał wzrok i starał się
gorzka, ale znośna. Włożył okulary przeciwsłoneczne, zerknął w lusterko, rozejrzał się i Bentza w stronę drzwi na patio. Dirk nie ułatwia jej życia, o nie. Bentz, jak zauważyła, utykał Porywaczka schodziła powoli. Niosła niewielką skrzynkę.
- Czyli jesteś... arystokratką? A teraz pomiędzy nich wszedł ten Adam… jego smukłe biodra i szczupłe uda. Może nie powinien się przyznawać, ale kupował te
- Rozmyślałem nad niektórymi twoimi słowami. O tym, jak ja i moi przyjaciele Tak, był przystojny. Nawet bardzo, ale jego książę koniecznie musiał być tamtym kierunku.
Uśmiechnęła się lekko. Stała między dwoma wysokimi cyprysami. 226 128 Chłopiec, naburmuszony, odwrócił się do niej plecami i ze złością potrząsnął pilotem, się z Tally White. Umówili się na dzisiaj. papier. Jak setki razy przedtem. uderzenia są jak grzmot. Nie mogę czekać i analizować. Jeśli chcę mieć dziecko, a chcę,